Wczoraj postanowiłem że wstanę dziś wcześniej i ruszę w trasę ale jakoś nie mogłem się zaprzeć w sobie i wybrać , zbieranie zajęło mi gdzieś ok 1,30 h , ale w końcu udało się. Pojechałem znów nad zalew, tym razem jednak objechałem go z jednej strony drogą i przez przypadek trafiłem do miejsca gdzie mieszkają znajomi :) , a resztę powrót ścieżką i koło Globusa , UMCS'u i do mieszkania i resztę na uczelnię
Niestety miał dziś długo zajęcia na uczelni , a pogoda cały dzień sprzyjała, nawet nie zauważyłem kiedy padało ;). Wreszcie kiedy zakończyłem dzisiejszy dzień edukacji zabrałem się do sklepu zakupiłem błotniki , liczniki i śmigaj do mieszkania , po drodze jeszcze tylko czekolada i już wszystko gotowe :). Jednak już chyba pojawiają się u mnie objawy sklerozy :/ , zapomniałem o lampce przedniej na szczęście zdążyłem się wrócić i spytać o kłódkę. A trasa wyjątkowa spokojna jazda praktycznie zero wody , zgodnie ze ścieżką rowerową , oprócz końcówki , dostałem się pod Hale Globus , a stamtąd resztę na miasteczko i w stronę domu ;).
Spożyliśmy z kolegą obiad i zobaczyliśmy że wychodzi słońce , więc naszła nas myśl że pójdziemy się przejechać na rowerach , w końcu trzeba poznać trochę tego Lublina ;). Niestety już po przygotowaniach i gdzieś po 15 min jazdy złapała nas taka zaj.. ulewa , przeczekaliśmy pod mostem , ale i tak mokrzy , resztę ruszyliśmy ścieżkami nad zalew , gdzie dopieprzyliśmy się błotem :) przy objeździe. Chcieliśmy jeszcze udać się do koleżanki ale niestety nie było jej , więc resztę pojechaliśmy do domu , zmęczeni i brudni , ale szczęśliwi ;).
Dziś po uprzedniej wymianie klocków i nasmarowaniu zębatek oraz łańcucha , wybraliśmy się na wycieczkę zapoznawczą po Lublinie, byliśmy tu i ówdzie nawet nie było tak źle, ale po Zakopanem i okolicach i tak trasy lepsze ;). Przynajmniej na razie :).
Przyszła pora żeby opuścić rodzinne gniazdko , a stało się to o 4 rano, o godzinie 11 zjawiłem się w Lublinie wraz z moją maszyną , jutro zrobię do niej parę zakupów i prawdopodobnie wyruszę w pierwszą lubelską trasę ;)
Okazało się że jednak kontrolę mam trochę wcześniej więc udałem się tam z nadzieją na usłyszenie pozytywnego wyroku. Wyszedłem stamtąd cały w skowronkach gdyż Pan znachor orzekł że na razie jest dobrze ;) , lecz nie mogę jeszcze się zbytnio przemęczać na rowerze :/ , ale jeździć wciąż mogę. A jutro wyjazd do Lublina i znów nauka , cóż jak się męczyć to się męczyć.
Studiujący w Lublinie na KULu, sam pochodzący z Zakopanego. We wrześniu 2011 mający operację więzadła krzyżowego przedniego w kolanie prawym, na szczęście udana.