Spożyliśmy z kolegą obiad i zobaczyliśmy że wychodzi słońce , więc naszła nas myśl że pójdziemy się przejechać na rowerach , w końcu trzeba poznać trochę tego Lublina ;). Niestety już po przygotowaniach i gdzieś po 15 min jazdy złapała nas taka zaj.. ulewa , przeczekaliśmy pod mostem , ale i tak mokrzy , resztę ruszyliśmy ścieżkami nad zalew , gdzie dopieprzyliśmy się błotem :) przy objeździe. Chcieliśmy jeszcze udać się do koleżanki ale niestety nie było jej , więc resztę pojechaliśmy do domu , zmęczeni i brudni , ale szczęśliwi ;).
Dziś po uprzedniej wymianie klocków i nasmarowaniu zębatek oraz łańcucha , wybraliśmy się na wycieczkę zapoznawczą po Lublinie, byliśmy tu i ówdzie nawet nie było tak źle, ale po Zakopanem i okolicach i tak trasy lepsze ;). Przynajmniej na razie :).
Przyszła pora żeby opuścić rodzinne gniazdko , a stało się to o 4 rano, o godzinie 11 zjawiłem się w Lublinie wraz z moją maszyną , jutro zrobię do niej parę zakupów i prawdopodobnie wyruszę w pierwszą lubelską trasę ;)
Okazało się że jednak kontrolę mam trochę wcześniej więc udałem się tam z nadzieją na usłyszenie pozytywnego wyroku. Wyszedłem stamtąd cały w skowronkach gdyż Pan znachor orzekł że na razie jest dobrze ;) , lecz nie mogę jeszcze się zbytnio przemęczać na rowerze :/ , ale jeździć wciąż mogę. A jutro wyjazd do Lublina i znów nauka , cóż jak się męczyć to się męczyć.
A więc dziś się wybieramy do lekarza na kontrolę (13.00) z kolanem , zobaczymy cóż mi ta persona powie. Mam tylko cichą nadzieję że opinią będzie dla mnie pozytywna, bo jak nie to nie wiem co zrobię :/
pojechaliśmy się z kumplem przejechać trasą którą robiliśmy regularnie w tamte wakacje , jednak pogoda nie sprzyjała , wiał mocny wiatr , a pod koniec nawet zaczął padać deszcz , więc trochę lipa , ale przynajmniej się zahartowaliśmy ;)
Studiujący w Lublinie na KULu, sam pochodzący z Zakopanego. We wrześniu 2011 mający operację więzadła krzyżowego przedniego w kolanie prawym, na szczęście udana.